-Masz rację nie powtórzy, bo WYLATUJESZ! – krzyknął i zamknął przede mną tylne drzwi klubu.
Świetnie! Kolejna praca stracona, a ja zalegam z czynszem za 2 miesiące. Dobrze, że przynajmniej właściciel jest w porządku i jeszcze mnie nie wywalił. Ale dzisiaj to naprawdę nie była moja wina! Ta laska pojawiła się znikąd! A tak się wkurzyła jakby mi miała zaraz oczy wydłubać, lepiej by zaczęła brać jakieś proszki na uspokojenie, a nie po klubach łazi. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer:
-Halo?
-Hej, Nick mógłbyś po mnie przyjechać?
-A co ty już skończyłaś?
-Można tak powiedzieć… Wylał mnie.
-Co?! Jak to?!
-Yhh nie chcę teraz o tym gadać, przyjedziesz?
-Sorry babe, ale teraz nie mogę, jestem w pracy –usłyszałam w tle jakieś śmiechy.
-W pracy? Coś radośnie macie w tym magazynie.
-No wiesz… chłopaki znowu się wygłupiają. Sorry Charlie, muszę kończyć.
-Jasne. Pa – rozłączyłam się i głęboko westchnęłam. Nie wiem co się dzieję, ale z Nickiem jest ostatnio… inaczej. Jesteśmy razem od 8 miesięcy, to dzięki niemu tak naprawdę odnalazłam się w tym wielkim mieście. Najpierw przyjął mnie do zespołu, a potem pomógł znaleźć mieszkanie. Gdyby nie on pewnie musiałabym wrócić do mojego miasta, do rodziców… O nie, nigdy tam nie wrócę. Tam bym nie miała przyszłości. Czasem myślę, że bardziej kochali wódkę ode mnie. Kiedyś zaprosiłam koleżanki po szkole, miałam wtedy z 10 lat. Siedziałyśmy u mnie, kiedy przylazł mój tata, oczywiście wstawiony i zaczął na mnie wrzeszczeć, bez powodu. Zaczął rozrzucać rzeczy, aż w końcu złapał mnie za włosy i mocno za nie pociągnął. Zaczęłam krzyczeć do mamy, ale ona albo była głucha, albo w takim stanie jak on. Dziewczyny oczywiście wystraszone wybiegły, od tamtej pory praktycznie nie miałam z kim pogadać. Takie akcję powtarzały się często, kiedy byłam już starsza zadzwoniłam po policję. Niestety, teoretycznie nie mieli żadnych dowodów, a bez powodu nie odbiorą dziecku obu rodziców. CHORE. Kiedy nareszcie miałam te osiemnaście lat, spakowałam się i z zaoszczędzonymi pieniędzy wyszłam, tak po prostu. Oboje leżeli w salonie otoczeni butelkami i nawet mnie nie zauważyli. Od tamtej pory nie wiem co się z nimi dzieje i dobrze mi z tym. Teraz mieszkam w Londynie, każdą wolną chwilę spędzam na sali razem z naszą grupą. Jest coraz lepiej, ostatnio Nick załatwił nam udział w teledysku! Trochę kasy za to było, ale trzeba przecież opłacić salę. Każdy dorabiał w jakiś klubach lub innych miejscach. Szybko muszę znaleźć nową robotę, bo nie najlepiej się to skończy. Wskoczyłam w autobus i wróciłam do domu. Jak zwykle zamek się zaciął, więc chwilę potrwało zanim otworzyłam drzwi. Od razu położyłam się spać. Rano, znaczy koło 11, zwlekłam się z łóżka, nie miałam co z sobą zrobić. Sięgnęłam laptopa w poszukiwaniu jakieś pracy, spisałam parę adresów, aby po południu coś załatwić. Z nudów weszłam na jakieś głupie plotkarskie strony. Temat dnia: David i Victoria na zakupach!
-Poważnie? – spytałam samą siebie zażenowana tymi bzdetami. Przewinęłam trochę w dół i zobaczyłam kolejny jakże ciekawy artykuł: Cassie w nowej kreacji!. Już chciałam wyłączyć tę stronę, kiedy zobaczyłam zdjęcie dziewczyny z klubu. Z mojego klubu! Znaczy już nie mojego. Szybko poznałam tą lasencję, która narobiła wczoraj afery. Wiła się przed fotografami jakby była nie wiadomo kim. Nie żebym się nią przejmowała, ale kim ona do licha jest?! Chciałam znaleźć coś o niej w necie, ale z przemyśleń wyrwał mnie telefon.
-Słucham?
-Charlie! Załatwiłem ci pracę! – usłyszałam Nicka.
-Co!? Jak!
-Naszym głównym klientem jest jakaś wielka firma, byliśmy tam dzisiaj zawieźć towary, a oni akurat szukali kogoś do pracy.
-Naprawdę!! Gdzie to jest?!
-Wyślę ci zaraz adres. Od razu tam idź, żeby ktoś cię nie uprzedził- rozłączyłam się i zaczęłam ubierać. Standardowo: wysokie adidasy, moje kochane jeansy i bluza z kapturem. Nawet nie spytałam co to za praca, ale mniejsza z tym. Kasa to kasa, nie ważne jak zarobiona. Dostałam sms z adresem i wyszłam z mieszkania. Dotarłam pod wielki budynek, z moim strojem nie za bardzo tam pasowałam, powinnam raczej ubrać jakąś kieckę i szpile. Wielkie kryształowe żyrandole, podłoga z marmuru to jest firma? Ciekawe czego. Spytałam w recepcji o pracę, kobieta zjechała mnie wzrokiem i po chwili namysłu powiedziała:
-Piętro 17.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się i skierowałam do wind. Dziwnie się czułam pośród samych facetów w garniturach. Z pietra na piętro wszyscy po kolei wysiadali, aż zostałam sama. Najwidoczniej nikt nie jechał na ostatnie piętro, które było jeszcze bardziej wystrojone od dołu. Ogromy korytarz z wielkimi oknami, beżowe ściany i ciemna posadzka. Skórzane kanapy i jakieś dziwne roślinki. Po środku stała wielka lada, za którą stała młoda kobieta. Podeszłam i ponowiłam moje pytanie.
-Dzień Dobry, ja w sprawie pracy. Podobno to tu miałam się stawi… - nie dokończyłam, a ona jak oparzona wyszła zza biurka:
-Jak dobrze! Ja już nie dawałam rady! Możesz zacząć od razu– podeszła do mnie i łapiąc za ramiona zaczęła mnie gdzieś prowadzić- Ja jestem Jane, tu masz klucze do kuchni, a tu są wszystkie potrzebne ci telefony. Tylko nie dzwoń z firmowego telefonu! Nie możemy blokować tego numeru. Używaj swojego. Masz tu być od poniedziałku do soboty od 8 do 16, jasne? I co ty masz na sobie?! Matko boska! Nigdy więcej w takich ciuchach- pokazała na moje ubrania – Biała bluzka, czarne spodnie. Ale nie takie na boga! Dobra to tu! Powodzenia!
-Aleee… - nie zdążyłam nic powiedzieć jak odeszła, stałam teraz przed drzwiami na których widniał złoty napis: THOMAS GEORGE.
***
-Musisz się z nim tak kłócić? –spytałem, zamykając drzwi od pokoju.
-O co ci chodzi? On zaczął– odpowiedziała kładąc ręce na biodra.
-Nie ważne kto. Harry jest moim przyjacielem i chciałbym, żebyście mieli dobry kontakt.
-To chyba niemożliwe. On jest wkurzający! Jak ty możesz go lubić…
-Lubię i to bardzo. Oni wszyscy są dla mnie jak bracia, nie możesz tego pojąć!? –podniosłem głos.
-Nie, nie mogę. Tak jak nie rozumiem czemu się drzesz. Jak chcesz mogę sobie pójść i już nigdy mnie nie zobaczysz.
-Cassie – podszedłem i ją przytuliłem.– Przecież wiesz, że to nie o to chodzi. Po prostu nie lubię patrzeć jak się kłócicie. Proszę cię – popatrzyłem jej w oczy.
-Yhh, no dobra. Jak nie będzie mnie prowokował to nie będzie problemu.
-Dziękuję. A o co poszło tym razem?
-O nic, głupoty. Idę do domu.
-Zostań na noc – pocałowałem ją w szyję.
-Nie dzisiaj Zayn, rano idę do taty i musze być w normalnym stanie. A z resztą nie mam ochoty.
-Nie masz ochoty spędzić ze mną czasu?
-Czasem muszę od ciebie odpocząć… - skierowała się do drzwi.
-Może pójdę jutro z tobą?
-Niee. Jak na razie jego stosunek do ciebie jest taki sam, jak mój do Harrego.
-Widział mnie raz w życiu!
-To mu starcza. Spokojnie, kiedyś cię polubi- odpowiedziała i wyszła. Usiadłem na łóżku i spaliłem jednego papierosa, Liam mnie zabije za palenie w domu. Kiedy skończyłem zszedłem na dół pogadać z Harrym. Leżał na kanapie i oglądał telewizję. Jego mina raczej szczęśliwa nie była.
-Harry… Przepraszam za nią.
-Słucham? To nie ty powinieneś mnie przepraszać- spojrzał na mnie.
-Tak wiem, ale znasz Cassie. Do błędu się nigdy nie przyzna, nawet jak jest jej przykro.
-I właśnie tu jest problem Zayn! Jej nigdy nie jest przykro, ma wszystkich w dupie i myśli tylko o sobie, czy ty tego nie widzisz? - podniósł się do pozycji siedzącej.
-Znam ją dłużej i wiem jaka jest naprawdę. Ona tylko udaję taką twardą.
-No nie wiem, nie można tak ciągle udawać bezdusznego człowieka…
-Obiecaj mi coś. Nie będziecie się więcej kłócić?
-Jak nie zacznie to nie.
-Nie zacznie, zajmę się tym– uśmiechnąłem się i klepnąłem go w ramie, siadając na sofie. – A tak z czystej ciekawość, o co poszło tym razem?
-Cassie niby poznała Charlie
-Kogo?– nie miałem pojęcia o kogo chodzi.
-No tą dziewczynę z teledysku– chłopak się lekko zarumienił.
-Aaaa tą fajną?– spytałem, a on pokiwał głową.– Wiesz jak ma na imię, to już coś. I co dalej?
-No nic, tylko ją zobaczyła.
-A o co kłótnia?
-No bo wyrzucili ją z pracy i teraz nie wiem gdzie mam jej dalej szukać.
-Ahh.. Zobaczysz, jeszcze ją spotkasz – puściłem mu oczko.– Ale do tego czasu zajmij się realnymi dziewczynami, człowieku kiedy ty ostatni raz byłeś na randce!? – powiedziałem, a w tym momencie do domu wszedł Niall, uśmiechnięty od ucha do ucha. Coś dziwnego nawet jak na niego.
-A ty co się tak szczerzysz? – spytał Harry.
-Aaaa nic. Dowiedziałem się jak nazywa się ta dziewczyna!
-Charlie, już wiemy – powiedziałem wzruszając ramionami, a blondynowi zszedł uśmiech z twarzy.
-A czy wiecie gdzie pracowała? – spytał, a Harrego to aż poruszyło.
-WIESZ?!
-No ba! Niestety już tam nie pracuje…
-To też wiem! Co jeszcze ci powiedzieli? – chłopak podszedł do niego.
-Ej a co ty taki ciekawski, jeszcze nie dawno się ze mnie śmiałeś, że niczego nie znajdę!
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, tylko mnie pochwal– Niall podniósł głowę i poruszył brwiami.
-Ahh, no ok. Brawo Niall! - klasnął Hazza.
-Ha! Dziękuję. No więc, Charlie 18 lat. Mieszka w Londynie.
-Coś jeszcze? Nazwisko?!
-Taaak. Jakoś na H, Hall… Hell NO W MORDE ZAPOMNIAŁEM!- krzyknął nagle.
-No to rzeczywiście brawo Niall – zaśmiałem się, a on popatrzył na mnie smutnie.
-To nic, pojedźmy tam i spytamy jeszcze raz – Harry zaczął się ubierać.
-Ale to już chyba nie dzisiaj, jest późno, a jutro z rana przyjedzie Paul. Zapomniałeś?- spytałem, a on przywalił sobie otwartą dłonią w czoło. – No tak, jak zwykle. Jedziemy do studia. Kiedy indziej poszukacie swojej wielkiej miłości – zaśmiałem się za co oberwałem trampkiem. Niall wszedł do kuchni, a ja za nim:
-Ty też ?- spytałem.
-Co ja też?
-Będziesz szukał tej panny?
-Tak, widziałeś ją?! Jest idealna!
-Nie przesadzaj, w telewizji każdy jest idealny.
-Nie, ona jest inna. Mówię ci! Jak ją poznasz to zobaczysz.
-Jasne haha, ale nie napalaj się jak Harry, bo jeszcze się pokłócicie o nią.
-Spoko, nie jesteśmy dziećmi– puścił mi oczko.– A co wy byliście tacy wzburzeni jak przyszedłem, kolejna sprzeczka z Cass?
-Taaa… Nie rozumiem, ty jakoś się z nią nie kłócisz.
-To ona się ze mną nie kłóci, olewa mnie, a ja ją.
-A czemu nie może olewać Harrego?
-A o to, to już się jej spytaj.
-Taa… Bo ona mi powie.
-Zayn, zastanów się czy ona jest tego wszystkiego warta.
-Jest, oczywiście że jest!
-Na pewno?
-Niall, nie jestem idiotą. Znam się na dziewczynach.
-W to nie wątpię– odpowiedział z lekką ironią, przemilczałem to i wróciłem do siebie gdzie… Z paczką papierosów i mordem w oczach stał Liam.
Jeżeli możemy prosić, to piszcie swoje opinie o rozdziale w komentarzu, a nie na Twitterze czy Facebooku. Z góry dziękujemy :)
foreveryoung.